wrz 23 2002

Deszcze niespokoju


Komentarze: 1

 

Pośród jasnych brodził promieni,

lecz z oczyma zamkniętymi szedł- więc wołał, że wszystko ciemnością...

Niszczył promieni blask, zabijał ślepotą,

a jedno tylko było mu wybaczeniem- kochał...

A kwiatów co o poranku mu składano, z ufnością wielką dla ducha jego-

nie widział...

i wstając wszystkie rozdeptywał.

Nie pojmując głębi obrazu rozmyślał bez sensu-

sądząc, iż mądrze je rozważa.

I nie rozeznawał co rosą , a co łzą...

Agdy na oczy Jej łzami polane spojrzał ślepymi oczyma..

zdziwił się okropnie, i począł pytać:

"Gdzieżeś Ty dzisiaj deszcze zastała?

Spójrz, one Ci oczęta zrosiły...

Czyżbym tak był ślepy, iżbym deszczu nie spostrzegł? "

 

A Jej łez ani wiatr już nie przeganiał,

ani cisza nie tuliła Jej jak dawniej...

Wciąż bowiem pytanie ślepego wszelką ciszę rozdzierało...

A ślepy pięści zacisnął, i ruszył na łąki,

szukać tych deszczy, co niepokój zasiewały...

I nad każdą łąką i krainą widzial jakby chmury,

prędko umykające...

Nie wiedział głupi, że to nie chmury,

ale ta mgła co mu na oczy padła..

A gdy wszystkie chmury uciekły rzekomo,cieszył się ogromnie,

lecz radości jego głupiej szybko nadszedł koniec..

Bo wtem spojrzał pod stopy, i na około siebie,

a palcami oczu swych dotknął,

i wilgoć poczuł...

Oczy powoli otworzył, w siebie raz tylko wejrzał...

To wystarczyło..

Odnalazł swoje chmury...

 

dla  Helvy...

jaro-totalwar : :
Karolina
05 marca 2014, 15:09
Jaki z Ciebie poeta :)

Dodaj komentarz